Długo zastanawiałam się jak się przedstawić. Nie mam bogatej listy kursów, żadnych osiągnięć w świecie duchowości, samorozwoju, żadnych supermocy, nadprzyrodzonych umiejętności, ani przyziemnych talentów. Nie mam sukcesów w dziedzinie sportu, gastronomii ani muzyki. Nie mam nawet prawa jazdy! Pracowałam przez 12 lat wykonując zawód pielęgniarki (z dwuletnią przerwą na zwolnieniu macierzyńskim). Głównie można było mnie spotkać na oddziale dziecięcym w jednym ze szczecińskich szpitali. Moja praca dawała mi satysfakcję i przyjemność nawet wtedy gdy już wątpiłam w skuteczność tradycyjnej medycyny. Lubiłam nieść pomoc, być dla innych i czasem samą moją obecnością rozświetlać innym drogę.
Dzisiaj „siedzę” w domu z trójką dzieci i młodym owczarkiem niemieckim. Niemowlakiem na piersi oraz sześcio i ośmiolatką w edukacji domowej. W chwilach kryzysu i zwątpienia popartymi nieprzespaną nocą, górami prania, brakiem obiadu, klejącą się podłogą i zagrożeniem wybuchu epidemii w pokoju dziecięcym, wciąż krzyczę i odgrażam się, że oddam dzieci do instytucji państwowych. Płaczę z bezsilności. I wciąż zastanawiam się kim jestem i co chcę dalej robić. Jestem w poczekalni między starym i nowym. Więc z czym do ludzi ?!