Punktem zwrotnym w moim życiu było pojawienie się choroby nowotworowej w 2018.
Pamiętam dzień kiedy zaprosiłam ją do swojego życia, siedząc bardzo zmęczona w samochodzie i myśląc- że gdybym zachorowała to bym miała rok wolnego…trzy miesiące później, zapukała Ona- choroba…i mimo wszystko to było to zaskoczeniem, joginka, dbająca o zdrowy styl życia, robiąca badania co roku…pierwszy dzień był szokiem, niedowierzaniem…obudziłam się rano i myślałam, ze to był sen…drugiego dnia płacz i rozpacz, tak bardzo bolała to miejsce- dlaczego ja? …..trzeci dzień – myśl- chcę odnaleźć przyczynę aby być zdrową. I ruszyłam w podróż, bojąc się, ucząc się, szukając różnych metod.
Ona mnie powadziła do miejsc w które nigdy bym nie zajrzała. Do mojego ciała, do jego czucia, do emocji w nim uwięzionych, do stawania ze swoimi strachami i ciemnymi stronami. Kilka pierwszych lat byłam skupiona tylko na wyzdrowieniu, zatraciłam się w tym nie widząc codziennego życia.